Ta
informacja wstrząsnęła wszystkimi. Rodzice dziewczynki załamali
się. W końcu doszło do takiej rozmowy między nimi i Emilką. –
Mamusiu proszę cię, nie płacz. – powiedziała moja podopieczna.
– Och słońce, nie wiedziałam ze już wstałaś. Ja wcale nie płaczę, coś ci się wydawało. –odpowiedziała zmieszana mama. – Proszę cię mamo, nie martw się o mnie. Pan Bóg mnie kocha i na pewno moja choroba ma jakiś cel. Jestem tego pewna. Takich słów mama Emilki się nie spodziewała. Ta rozmowa dała jej siłę do działania, całkiem zmieniła spojrzenie na świat. Od tej pory niebyła już załamana. Jej mąż również. Kolejna cząstka planu wypełniła się. Mijały tygodnie. Moja mała duszyczka została poddana chemioterapii, którą także znosiła z uśmiechem na twarzy. Każdy ból ofiarowywała Panu Bogu. Jeszcze więcej się modliła, uważała Boga za swojego najlepszego przyjaciela, który zna wszystkie jej sekrety. Przygotowywała się również do Pierwszej Komunii Świętej. Bardzo chciała dożyć tej chwili. I dożyła. Będąc już na wózku inwalidzkim przyjęła Komunię, wraz z innymi dziećmi. To był najszczęśliwszy dzień w całym moim życiu. Jej z resztą też. Spełnił swoje marzenie. Niestety choroba robiła swoje. Po tygodniu Emilka zmarła. Jej ostatnie słowa przed śmiercią brzmiały tak: Mamo, tato, obiecajcie że nie będziecie smutni. Proszę. Chociaż nie będziecie mnie widzieć, ja będę zawsze blisko was. Zawsze chcieliście abym spełniała swoje marzenia. „Niedługo spełni się kolejne, czuję to. Bardzo was kocham.” To powiedziawszy zasnęła i nigdy więcej się już nie obudziła. W niebie czekała na nią nagroda za to, że wypełniła wolę Bożą w stu procentach. Za to że pokazała jak można znosić chorobę, że to nie zawsze musi być takie straszne i smutne.
– Och słońce, nie wiedziałam ze już wstałaś. Ja wcale nie płaczę, coś ci się wydawało. –odpowiedziała zmieszana mama. – Proszę cię mamo, nie martw się o mnie. Pan Bóg mnie kocha i na pewno moja choroba ma jakiś cel. Jestem tego pewna. Takich słów mama Emilki się nie spodziewała. Ta rozmowa dała jej siłę do działania, całkiem zmieniła spojrzenie na świat. Od tej pory niebyła już załamana. Jej mąż również. Kolejna cząstka planu wypełniła się. Mijały tygodnie. Moja mała duszyczka została poddana chemioterapii, którą także znosiła z uśmiechem na twarzy. Każdy ból ofiarowywała Panu Bogu. Jeszcze więcej się modliła, uważała Boga za swojego najlepszego przyjaciela, który zna wszystkie jej sekrety. Przygotowywała się również do Pierwszej Komunii Świętej. Bardzo chciała dożyć tej chwili. I dożyła. Będąc już na wózku inwalidzkim przyjęła Komunię, wraz z innymi dziećmi. To był najszczęśliwszy dzień w całym moim życiu. Jej z resztą też. Spełnił swoje marzenie. Niestety choroba robiła swoje. Po tygodniu Emilka zmarła. Jej ostatnie słowa przed śmiercią brzmiały tak: Mamo, tato, obiecajcie że nie będziecie smutni. Proszę. Chociaż nie będziecie mnie widzieć, ja będę zawsze blisko was. Zawsze chcieliście abym spełniała swoje marzenia. „Niedługo spełni się kolejne, czuję to. Bardzo was kocham.” To powiedziawszy zasnęła i nigdy więcej się już nie obudziła. W niebie czekała na nią nagroda za to, że wypełniła wolę Bożą w stu procentach. Za to że pokazała jak można znosić chorobę, że to nie zawsze musi być takie straszne i smutne.
Tutaj
moja opowieść się kończy. Chciałbym…to znaczy byłoby mi
bardzo miło gdybyście zapamiętali, że każdy ma do wypełnienia
plan. Waszym (to znaczy ludzi) zadaniem jest, tak jak Emilka, znosić
wszystko z uśmiechem na twarzy, ponieważ nic nie dzieje się
przypadkowo.
Mam nadzieje ze ktos dotrwał do końca. :) Zaczecam do komentowania bo to baaardzo motywuje. Za ta historie dostałam 3 miejsce w szkolnym literackim konkursie. Ale pojawi się tego więcej już niebawem, jeśli tylko będzie zainteresowanie. :) Pozdrawiam cieplutko Paulina ^^